poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział VI- ,,Czego chcesz, Pitch?"

- Może powtórzę pytanie, czego chcesz, Pitch?-zapytała Darkness, obserwując uważnie wroga, który z podłym uśmiechem na twarzy, okrążał ich po raz trzeci.
- Czego ja chcę? Powinnaś to dobrze wiedzieć, kotku.-powiedział Czarny Pan, uważnie obserwując reakcję Jack'a na jego słowa.
   W białowłosym zagotowało się. Jego twarz wykrzywił grymas złości i mocniej zacisnął palce na swojej lasce, która ostrzegawczo zabłyszczała niebieskim światłem.
- No... ja nie wiem czego chcesz, bo wiesz są różne rzeczy, które byś chciał... Na przykład zabić strażników, zatopić świat w ciemnościach, mieć władzę absolutną...-zaczęła wyliczać. Chodziło o to by uśpić czujność wroga, a potem zaatakować. Niestety nie zawsze się to sprawdzało.Ale zawsze warto spróbować.
- Ha,ha! Jak ty mnie dobrze znasz! Ale nie, to nie po to tu przyszedłem...
- No to po co?!- krzyknęła Punzie, zamachując się. Smuga jasnego światła pomknęła w stronę Pitch'a. Ten z kolei odbił ten promień od niechcenia. Tak jakby to była tylko natrętna mucha. Rapunzel szczerze się zdziwiła, a z nią wszyscy inni z wielkiej ósemki.
- Nieładnie tak atakować z zaskoczenia, Rapunzel. W każdym bądź razie, musicie wiedzieć, że nie ja przyszedłem tu walczyć, tylko moi podwładni. Ja przyszedłem tu po jedną osobę, która jest mi coś winna...-powiedział odwracając się w stronę Elsy. Ta zciągnęła brwi i zczęła się zastanawiać, czy po 523 latach, o czymś zapomniała; co była Pitch'owi dłużna.
- Jakoś nie przypominam sobie, żeby w kontrakcie, który zawarliśmy 1046 lat temu, była jakaś rzecz, którą byłabym ci dłużna po zakończeniu służby.-wycedziła Darkness, podrzucając nóż i łapiąc go za rękojeść.
- Nie? O, kochanie! To nie była rzecz w naszym kontrakcie...
- No to co takiego?!- krzyknęła Tajemnicza, powoli tracąc cierpliwość.
- To rzecz, którą ja chciałem od dawna posiąść,a twój wrodzony upór mi w tym przeszkadzał.-wyjaśnił Mrok, stając na wprost dziewczyny.
- Możemy już przestać bawić się w zagadki? Trochę już jest to męczące, a ja muszę cię jeszcze zabić.- powiedziała platynowowłosa wywracając oczami.
- Tym przedmiotem jesteś ty, skarbie.- odezwał się Czarny Pan i już napinał łuk, żeby jeszcze raz zawładnąć podświadomością dziewczyny, ale Jack go wyprzedził.
    Wytrzymałość chłopaka była wystawiona na ciężką próbę, ponieważ białowłosy zdał już sobie sprawę z tego co do niej czuje. Miał już serdecznie dość zwracania się Pitch'a do swojej ukochanej, per kotku.
     Strzelił w Mroka lodowym pociskiem i dosłownie w ostatniej sekundzie mężczyzna zniknął w ciemnościach.
Nagle pojawił się za jego plecami i zamacnął się na niego stworzoną przez siebie kosą. Jednak zanił zdążył wykonać wyrok na chłopaku, Elsa rzuciła w niego sztyletem i już przygotowała się do kolejnego ataku, naciągając strzałę, którą przed chwilą zrobiła wraz z łukiem oraz kołczanem.
      Pitch uchylił się od przedmiotu, który rzuciła w niego jego była podwładna i znów rozpłynął się w mroku.
Wtedy ze wszystkich stron otoczyły ich postacie.
  Byli to chłopacy i dziewczyny. Niektórzy z nich mieli wapirze kły, a jeszcze inni byli w połowie przemiany wilkołackiej.
Tylko jeden z tych ,,ludzi'' był człowiekiem, lecz też nie do końca. Mianował się czarodziejem i rzeczywiście nim był. Carol Spilberg. Jeden z najbardziej zaufanych doradców Czarnego Pana.
   Oczywiście drugim z Naznaczonych( prawa i lewa ręka Króla Ciemności) była Bellatriks, która była w nim zakochana i gdy byłaby potrzeba, oddałaby życie za swojego Pana.
    Strażnicy zaczęli okręcać się w różne strony, by zobaczyć ilu ich było. Każdy doliczył się siedmiu. Ale nie zapomnieli też o Pitch'u, który pojawił się w samym środku swojej świty.
- Podoba wam się mój orszak?-zapytał Mrok, uśmiechając się szyderczo.
- Uznam to za pytanie retoryczne. Posłuchajcie!- krzyknęła cicho przez ramię Darkness- dla każdego jest po jednym. Ja biorę na siebie Pitch'a. To przeze mnie jest tu i ja muszę go stąd wypędzić.
- A co jak ci się nie uda i on cię pokona?- odpowiedział z niepokojem Jack.
- No to wtedy mówi się trudno, nie?- powiedziała Elsa, uśmiechając się niepewnie, przez ramię, do białowłosego, który odwzajemnił wygięcie ust. Jednak w jego oczach wciąż czaiła się niepewność.
- Elso, uważaj na siebie!- powiedziały dziewczyny- jak będziesz potrzebować pomocy, to szybko ci jej udzielimy.
- Będę na siebie uważać, na pewno.Nie martwcie się! Do zobaczenia i powodzenia! -odpowiedziała Tajemnicza i wszyszła z kręgu przyjaciół, którzy mieli zacięte miny i już przygotowywali się do ataku ze strony wroga.
- Pitch, posłuchaj. Ta sprawa jest tylko między nami, więc może nie ryzykujmy życia twoich podwładnych, co?- zapytała Elsa, przekrzywiając głowę na bok.
Czarny Pan roześmiał się zimno.
- Moich podwładnych? Moja świta zmiecie twoich przyjaciół z powierzchni ziemi za jednym zamachem. Skarbie, czyżbyś zapomniała o potędze jaką niosą ze sobą członkowie grupy Dark?
- Nie, nie zapomniałam. Ale lepiej nie drwij sobie z potencjału strażników i pór roku.- wycedziła Darkness.
- Zawrzyjmy układ. Jak ty przegrasz ze mną, chodź to jest bardzo prawdopodobne, wezmę cię do swojego pałacu i twoich przyjaciół również.
- A jeśli ja wygram, to zrobię z tobą i twoją żałosną grupką ludzi co mi się podoba?- powiedziała Elsa, uśmiechając się drwiąco.
- Niech będzie. Umowa stoi?- zapytał wyciągając przed siebie rękę.
- Elso, NIE!- wrzasnął Jack, ale było już za późno. Dziewczyna i Czarny Pan już potrząsali dłońmi.Podczas tego gestu napięła ze wszystkich sił mięśnie i jego dłoń pokryła się lodem.
- AŁA!-wrzasnął Pan Cieni i zaatakował dziewczynę.Ta rozpłynęła się w cieniach i pojawiła się za swoim przeciwnikiem, napinając strzałę na lodowym łuku.
   Reszta strażników i członków Dark uznała to za rozpoczęcie bitwy i również zaczęli walczyć.
Wróćmy teraz do Elsy i Pitch'a. Obydwoje atakowali się zaciekle i bez przerwy.Walczyli tak przez dobre 30 minut, aż...
 ...Darkness dostała czarną strzałą w ramię.
-- Elsa--
Dostałam. Czarna strzała przeszyła skórę na moim bladym ramieniu, pozostawiając łukowy ślad, z którego zaczęła powoli wypływać krew. Szybko złapałam się za to miejsce i cicho syknęłam z bólu. Spojrzałam przed siebie. Pitch stał oparty mając ręce na kolanach i ciężko oddychał, raz, po raz patrząc w miejce gdzie przedmiot, który spowodował mi ból, zetknął się z moją skórą, zostawiając mi bliznę. Ciągle lała się ze mnie krew. Nie wiem ile już jej straciłam, ale powoli zaczynałam słabnąć.
   Nagle zobaczyłam jak Czarny Pan podchodzi do mnie i podnosi mój podbrudek do góry, tak, że musiałam mu spojrzeć w oczy. Patrzyłam w nie z nienawiścią i złością.
Ale w jego oczach było coś, co mnie bardzo zaskoczyło. To była miłość.
  Patrzył w moje źrenice ze szczerym uczuciem. Wcześniej myślałam,że te wszystkie przezwiska kotku, skarbie i kochanie, to zwykłe zgrywanie się i udawanie, a tu proszę.
    Przeżyłam wtedy szok.
- Elso, bądź moją królową...-wyszeptał wciąż gapiąc się w moje tęczówki, o różnych odcieniach błękitu.- będę dla ciebie dobry...będę cię traktować jak boginię...zresztą dla mnie już nią jesteś...- zaśmiał się cicho i zaczął się przybliżać.
   Natomiast ja stałam jak wryta i zastanawiałam się nad słowami Pitch'a. Po prostu jak głupia.
Kiedy już się ocknęłam i zauważyłam coraz mniejszą odległość między naszymi ustami, zaczęłam się szarpać.
   Wtedy krzyknęłam coś, czego się niespodziewałam po sobie...
- JACK!
--Jack Frost--
Walczyłem z pewną czarownicą, której Pitch zdążył przekazać część swojej mocy, gdy nagle usłyszałem wrzask mojej ukochanej. Tak, jak się kogoś aż tak kocha jak ja, to napewno umie się rozpoznać głos przeciwnej strony.
  Odwróciłem się w stronę Elsy i zobaczyłem coś, czego nigdy się po Czarnym Panu nigdy nie spodziewałem... No dobra podejrzewałem go o to w 38%-ach...
On próbował ją pocałować!!!
   Pod wpływem momentalnej furii, która mną zawładnęła, odparłem atak czarownicy i szybko poleciałem w stronę mojego obiektu westchnień.
Gdy Pitch mnie zobaczył, odsunął się od niej i zaczął mnie atakować. Zdecydowanie wygrywałem, ponieważ napad złości, przemienił się  w nienawiść, aż po grób.
   W końcu udało mi się do niego dotrzeć, poprzez obezwłanienia go strzałem lodu w przedramię.
Mężczyzna upadł na kolana i jęknął z bólu. Podniosłem go za szatę i przycisnąłem do drzewa.
- Nie waż się tknąć mojej Elsy, ZROZUMIANO?!- wrzasnąłem mu w twarz. On tylko się uśmiechnął drwiąco i nagle zniknął.
Z panującej nagle ciszy zrozumiałem, że jego podwładni również zapadli się pod ziemię. Zresztą tam jest ich miejsce...
   - Jack...- do ciszy przerywanej ciężkimi oddechami moich przyjaciół, dołączył jeszcze jeden głos, który był cichy jak szum liści w lecie. Elsa...
--Elsa Darkness--
Po tym jak krzyknęłam imię mojej skrytej miłości, co raz szybciej opadałam z sił. Trzymałam się jednak na nogach, gotowa odbić atak niespodziewanego przeciwnika.
   Usłyszałam jak Jack z krzykiem rzuca się na Pitch'a i przezwycięża go w walce  między nimi.
Po jakimś czasie zaległa cisza, którą przerywały tylko ciężkie oddechy strażników i pytania o to jak kto się czuje.
  Wtedy poczułam jak nogi się pode mną uginają...
Oparłam się plecami o pobliskie drzewo i stopniowo zjeżdżałam na zieloną, miękką trawę...
   Zaczęło mi się kręcić w głowie i miałam czarne plamki przed oczami...
Ostatkami sił wyszeptałam...
- Jack...
********************
Witam po tygodniowej przerwie! Tak, wiem jestem polsatem, ale nic na to nie poradzę...
Komentarze są mile widziane! :)
※Jenny Ice※

6 komentarzy = natępny rozdział

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział V- ,,Party z niechcianymi gośćmi (pod koniec)"

Gdy dotarła na miejsce, ujrzała przepięknie oświetlony park. Przeszła się alejką kwitnących jabłoni i weszła na tawnik, który był już przygotowany do zabawy.
   Podłoże do imprezowych szaleństw było otoczone kilkoma latarniami, między którymi były rozwieszone kolorowe lampki. Na początku placu stał stół dla DJ'a, a koło niego stoisko z piciem i lekkimi przekąskami. Oczywiście znajdowało się już tam kilkanaście osób, które głośno rozmawiały i śmiały się.
    Nagle Elsie mignęła postać Rapunzel, która gadała z nowo poznanymi ludźmi, a Merida i Anka czasami się dołączały. Dziewczyny (nasze bohaterki oprócz Elsy) były piękne. Miały na sobie zwiewne sukienki w swoich ulubionych kolorach, czyli Punzie: fiolet-róż, Merida: czerwień-żółć, a Anna w zielonej i ciemnozielonej.
    Patrząc tak na nie, Darkness przypomniała sobie, że od swojej, dość nerwowej, wizyty na Lodowym Wierchu(tak nazwała górę), nie przebrała się. Szybko pobiegła za pobliskie drzewa i zaczęła czarować.
   1.Sukienka
   2.Fryzura( długość skrócona, platynowe, końcówki czarne)
   3. Buty
   Gdy skończyła wyglądała przepięknie. Jednak to, że miała sztylety w skrytkach, w swoim ubraniu, nie czyniło jej do końca normalna osobą.
   W końcu uznała, że wszystko jest na swoim miejscu i wyszła zza drzew.Weszła w tłum, który zdążył już się zebrać, każdy chłopak odwracał głowę, żeby zobaczyć tą piękność.
    Kiedy nareszcie dotarła do dziewczyn, zobaczyła także chłopaków, którzy gadali z nimi i śmiali się. Nagle Punka zauważyła kontem oka Elsę i już chciała ją po przyjacielsku, zganić za spóźnianie się, ale gdy ją zobaczyła w pełnej okazałości, otworzyła buzię z zachwytu. Reszta dziewczyn chciała zobaczyć na co Punzie się tak patrzy, że wywiesza szczękę w dół, a kiedy już to zrobiły, powtórzyły czynność po Rapunzel.
- Ej, dlaczego macie opadnięte kopary? Na co się tak gapicie?- zapytał Jack, śmiejąc się ze swojego dowcipu, który przed chwilą opowiedział chłopakom, ale gdy ją zobaczył, jego serce przyspieszyło, a mózg przestał pracować. Liczyła się tylko ona.
   Gapił się tak na na nią przez dobre trzy minuty, aż w końcu do rzeczywistości przywróciła go Elsa, machając mu przed nosem.
- Ziemia do Frost'a! Halo!- powiedziała, śmiejąc się z jego miny, gdy juz wrócił do rzeczywistości.
- C-cóś, kóś m-mówił?- wszyscy się zaśmieli na jego słowa-Ej! Oco chodzi? Z czego rżecie?-zapytał zirytowany.
- Nie, śnieżny idioto, nikt nic nie mówił. Tylko ja cię przywracałam do rzeczywistości.- zachihotała Darkness i popatrzyła na Jack'a swoimi lazurowo-granatowymi oczami. Ten z kolei znowu się zawiesił, tonąc w jej oczach.
   Lecz tym razem sam sie otrząsnął, kiedy zdał sobie sprawę na kogo patrzył.
-,,Co się ku**a, ze mną dzieje?! Przecież jej nienawidzisz! Jest twoim wrogiem! Nie możesz się w niej zakochać!''-tak wrzeszczała przyziemna strona mózgu białowłosego.
- ,,Nie oszukuj się, podoba ci się. Kochasz ją od waszego pierwszego spotkania! Zapytaj ją. Może ona czuje to samo?- to mówiła strona uczuciowa.
-,, Ale może ona go nie kocha? Nie czuje tego samego co on?''-krzyknęła pesymistycznie rzeczywistość(strona mózgu)
- ,, Skąd to niby wiesz? Co jak ona nie umie zrobić pierwszego ruchu? Co mu szkodzi spróbować?- wrzasnęło uczucie.
- ,, A jak go nie kocha?''
-,, A jak tak?''
- ,, A jak nie?''
- ,,A JAK TAK?!'' 
- ,, ZAMKNĄĆ RYJE!''-ryknął rozsądek, który do tej pory nie ingerował w sprawy uczuć i rzeczywistości.-,,Dajcie mu samemu zdecydować! Najlepiej będzie poczekać, aż ich relacje przemienią się chociaż w przjaźń.Mam rację?!"
-,,Tak, wybiorę opcję rozsądku. Koniec tego!''- wrzasnął w swojej głowie białowłosy i tak zakończył bitwę, która toczyła się w jego głowie.
- Ej, wszystko w porządku?-zapytał jakiś zatroskany głos, który on bardzo dobrze znał. Elsa.
- Tak, wszystko ok. Czemu pytasz?- zadał pytanie Jack, unosząc jedna brew do góry i uśmiechając się szelmowsko. Dziewczyna zarumeiniła się i postanowiła,że nie odpowie na to pytanie.
- Czekaj, czekaj! TY się rumienisz?! O kurcze mam święto narodowe!-zawołał niebieskooki, śmiejąc się, ale zaraz przestał, gdy zobaczył minę platynowłosej.
- Dobra, dobra. Gdzie są pozostali?
- Poszli gdzieś. Nie wiem dokładnie.-wzruszyła ramionami i potarła ramiona. Chłopak od razu to zauważył.
- Zimno ci? Chcesz moja kurtkę?- zapytał Jack, już zciągając ją z siebie.
- Nie, nie dzięki. Wiesz, jakoś przez 523 lata mi nie było zimno, to teraz ma mi być?-zaśmiała się, a on razem z nią.  
   Przez dłuższą chwilę stali tak wpatrzeni w tańczące pary. Czasami pomiędzy nimi migały im sylwetki ich przyjaciół, którzy najprawdopodobniej zawarli sojusz i teraz ze sobą tańczyli.  Nagle oboje wpadli na ten sam pomysł i powiedzieli:
- Przepraszam, proszę może zawrzymy sojusz?- zapytali oboje, w tym samym czasie, apotem znowu zaczęli się śmiać. Po 5 minutach nieustannego śmiechu z niczego, Jack zapytał:
- Too... sojusz?- i wyciągnął rękę. Elsę przeszedł dreszcz, gdy przypomniała sobie co się stało z kwiatem, kiedy go dotkęła.
   W końcu postanowiła na krótki uścisk dłoni i nic więcej.
- Tak.- uścisnęła krótko jego rękę i szybko zabrała ją z powrotem. Chłopak trochę zdziwiony, też zabrał swoją prawicę.Nagle wpadł na pomysł.
- Zatańczysz?- zapytał, trochę się czerwieniąc i podając jej dłoń.
   Dziewczyna nie wiedziała co ma zrobić. Podać, czy nie podać. Bała się. W tym właśnie momencie zapomniała,że strach to słabość, której ona powinna się wystrzegać. Drugi powód to to,że Darkness nie umiała tańczyć. W końcu opamiętała się i zdecydowała, że mu powie.
- No nie wiem, bo widzisz, ja...nie umiem tańczyć-ostatnie słowa wymamrotała szybko i niewyraźnie.
- Co?-zapytał zdezorientowany chłopak.
- Janieumiemtańczyć.- powiedziała na jednym wydechu i czekała na reakcję Frost'a.
    Ten tylko się zaśmiał.
- Chodź, nauczę cię.
- Nie obrazisz się jak ci będę stawać na palce? Bo wiesz, tak naprawdę to nie musisz, ja się nie obrażę...-Tajemnicza zaczęła paplać bardzo szybko, ale Jack położył swój palec na jej wiśnowych ustach. Ta zamilkła zaskoczona. Wtedy chłopak się opamiętał i wydukał niezręcznie:
- Nie, nie obrażę się. To idziesz?-i po raz kolejny podał jej rękę.
- No dobrze...-powiedziała i dała mu swoją. Wtedy chłopak poczuł coś czego nigdy nie czuł.
   Właśnie trzymał w swojej dłoni najdelikatniejszą na świecie rękę, która była ciepła i chłodna równocześnie, a w dodyku jak jedwab. Jednocześnie miał to czego chciał. Trzymać swoją ukochaną za ręce i z nią tańczyć. Znów zatonął w jej tęczówkach, co równie dobrze można powiedzieć o Elsie. Jej serce strasznie do chłopaka rwało. Gdyby było samożywnym organizmem, na pewno już pędziłoby z prędkością szybowca, byle tylko do niego. Dziewczyna również odbyła taką bitwę w swoim mózgu, jak Jack parę akapitów wyżej. U niej rzeczy stanęły na tym, że powie Frost'owi,kiedy przyjdzie na to pora.
  Chłopak wyprowadził onieśmieloną Tajemniczą na sam środek, zielonego parkietu i zaczęli tańczyć. Szło jej w miarę nieżle, nie licząc kilku potknięć i wpadnięć w ramiona młodzieńca. Ale Jack'owi to bardzo odpowiadało.
   Jednak jedna rzecz zastanawiała Elsę. Dlaczego on nie umiera, tak jak ten kwiat w ogrodach? Może to przez to, że jej na nim bardzo zależy? Ale na kwiecie też jej zależało! To co jest przyczyną pozostania Frost'a przy życiu? Tego nie mogła rozwiązać, a tym badziej zrozumieć.
    Nagle do ich uszu dobiegły wolniejsze rytmy i oboje odruchowo spojrzeli na stół, przy którym urzędował DJ. Ale przy sterach nie było uprawnionej do tego osoby, tylko Punzie, która musiała ich razem zauważyć. Pomachała do nich wesoło, a oni w odpowiedzi wystawili języki i cicho się zaśmieli.
    Wtem Darkness potknęła się i po raz kolejny wpadła na chłopaka, ale tym razem z efektem zatopienia się w jego paczałkach, które również patrzyły na nią. Wtedy się zatrzymali i zaczęli przybliżać się do siebie.
i przybliżać...
Jack objął twarz dzieczyny swoimi dłońmi, uwydatniając miejsce gdzie ich usta miały się złączyć...
jeszcze centymetr...
Elsa włożyła dłonie w jego białe, oszronione włosy...
Nic się w tedy nie liczyło....
milimetr...
   Ale właśnie w tym pięknym momencie zgasły wszystkie światła zgasły i nastał mrok. Wszystkich ogarnęła panika i ludzie zaczęli biec we wszystkie strony.
   Nasza para oderwała się od siebie, ciesząc się, że jest ciemno i nikt nie widzi ich rumieńców, ale też zaniepokojeni, tym całym zdarzeniem ze światłem.
Wtem usłyszeli demoniczny śmiech.(Wtedy już wszyscy śmiertelnicy uciekli.)
      Elsa doskonale wiedziała do kogo on należy.
     Na opustoszałym placu została tylko nasza ósemka. Punzie stworzyła latarnię i wszyscy mogli się znaleźć, oraz przygotować do ataku ze strony nieokreślonego przeciwnka.
- Pitch! Pokaż się! Już wiemy, że to ty!-krzyknęła Darkness, wyciągając sztylet, który ociekał jadem.(To była wersja z jadem)
    Wtedy z ciemności ukazała się postać wysokiego mężczyzny, o czarnych, przylizanych do tyłu, włosach, ziemistej cerze i złotych oczach; w otoczeniu czarnych, nienaturalnie chudych  koniach, które patrzyły na nich złowrogo.
Pitch uśmiechał się drwiąco do Tajemniczej i pozostałych strażników, którzy widzieli tego pana po raz pierwszy.
-Witaj Elso Darkness. Dawno się nie widzieliśmy, prawda?
****************************************************
Witam! Tak, wiem rozdziału powinno nie być, ale to chyba dorze, że jest? :)
Jak tam wrażenia po nie doszłym pocałunku naszej Jelsy? Pewnie chcecie mnie teraz zabić za tą akcję i koniec w takim momencie, ale cóż...
Róbta co chceta! :)

Wasza Jennifer Ice

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział IV- ,,Wyjście"

   Następnego dnia, Elsa obudziła się nie ze swojej własnej woli. Została brutalnie wyrwana z objęć Morfeusza, przez pewną osóbkę o imieniu Rapunzel, która znienacka wskoczyła na łóżko współlokatorki, wrzeszcząc coś co tylko osoba dobrze obudzona mogła zrozumieć. Zła do granic możliwości Darkness, wzięła kilka oddechów i spytała spokojnie:
- Punzie, moje drogie przeciwieństwo, co się stało, że wrzeszczysz na moim łóżku o czyms czego nie mogę zrozumieć?
- Dziś sa moje 20 urodziny!- wrzasnęła dziewczyna.
- Chyba 320?- spytała Elsa, wstając i ubierając się za pomocą mocy. Miała na sobie ciemny makijaż, kolczyki z napisem Evil, czarno-biały top z napisem Bad Girl, białe, u dołu czarne, slimy, które były postrzepione w kilku miejscach i buty te same co  wczoraj, rękawiczki te same i naszyjnik ze srebrnym krzyżem.Włosy uczesała w luźnego warkocza(pamiętajcie,że ona ma włosy do pośladków) Punzie wytrzeszczyła oczy i otworzyła szeroko usta.
- To co chciałaś powiedzieć?- zapytała już uśmiechnięta Tajemnicza.
- To, że musimy porozmawiać z North'em.- powiedziala jua całkiem spokojnie i poważnie Rapunzel.
- Chodzi o wyjście, tak? No to chodźmy!- i dwa przeciwieństwa wyszły na korytarz, kierując się...
- No własnie. Gdzie jest gabinet North'a albo sam on?- zapytała Punka.
- Gabinet jest na dole. Pewnie tam jest. Chodźmy, mamy jeszcze 15 minut do śniadania.- powiedziała Darkness i obie skierowały swoje kroki na dół.
- A gdzie jest Merida i Anka?- zapytała Elsa, po dłuższej chwili.
- Wyszły gdzieś. Nie chciały mi nic powiedzieć. Dziwne.- złotowłosa spochmurniała na chwilę, ale nagle odzyskała humor.- To tu?
- Tak.- powiedziała i zapukała.
- Proszę!- dpowiedział głęboki, męski głos. Dziewczyny weszły i żeby nie przedłuzać, walnęły prosto z mostu, jak to się mówi.
- North, czy możemy iść do....- wypaliły nagle, ale równie szybko zamilkły, uświadamiając sobie, że nie uzgodniły miejsca wyjścia. Jednak Punkę nagle olśniło.
- ... do parku? Dzisiaj ma tam być jakiś festyn. Możemy się wmieszać w tłum i przy okazji, będziemy mogły patrolować teren i sprawdzać, czy nie ma Pitch'a. Plose.- zapytała, robiąc maślane oczka. North podparł brodę, jak to robią wielcy filozofowie.
- No dobrze...ale z jakiej okazji?
- Z okazji Rapunzel'owych urodzin.- odpowiedziała z powagą Darkness.
- Zgadzam się, a teraz chodźcie na śniadanie.- powiedział, wstajac z krzesła i otwierając drzwi przed nimi. Dziewczyny wyszły, przybijając dyskretną piątkę.
   Gdy dotarły na miejsce, wszyscy siedzieli już na swoich miejscach, śmiejąc się, rozmawiajac i jedząc pachnące bułeczki i kiełbaski. Reszta żeńskiej drużyny już, dotarła na miejsce i teraz rozmawiały przyciszonymi glosami, podśmiewajac się czasmi. Pani Ciemności i Pani Światłości usiadły naprzeciwko swoich męskich odpowiedników, rzucając im krótkie i cierpkie ,,cześć''. Potem zwróciły się w kierunku dziewczyn.
- Co was tak śmieszy?- zapytała Elsa, smarując sobie chleb z masłem.
- Merida podpiłowała chłopakom nogi od krzeseł i jak, pierwszy się bunie to spadnie, reszta będzie chciała zobaczyć co się stanie i tak potoczy się lawinowo. Jeden-tu wystrzeliła jeden pęd w stronę solniczki- dwa- kolejny poleciał w stronę pieprzniczki- trzy- ten do koszyka z chlebem- oraz cztery- ostatni popełz po stole, na którego końcu wyrosła rosiczka i zacisnęła swe szczęki na palcu Kristoff'a.
-AAAAAAAAAAAAA! ZDEJMJCIE TO Z MOJEGO PALCA!- wrzeszczał. W końcu odchylił się do tyłu na krześle, trzasnęło i biedny Kriss z uwolnionym już palcem leżał rozpłaszczony na podłodze. Następniy był Flynn, który siedział na początku stołu, Hiccup i Jack. Dziewczyny zaczęły się przeraźliwie śmiać. Źli i upokorzeni chłopacy zaczęli powoli wstawać,ale nagle, prawie równocześnie, pośliznęli się na lodzie stworzonym wcześniej przez Elsę. Przedstawicielki płci pięknej, zwijały się ze śmiechu, na podłodze.
   Gdy chłopakom udało się już wsatać, porzysięgli dziewczynom, ze się za to zemszczą. Ale płec przeciwna tylko się zaśmiała. Nagle do sali weszli strażnicy.
- Elsa, Rapunzel, Merida i Anna! Co to za huki, to po pierwsze, a po drugie, mówiłyście już chłopakom o waszym wyjściu?- zapytał North, patrząc ze zdziwieniem na czerwone ze śmiechu cztery pory roku.
- Po pierwsze, Merida zrobiła kawał chłopakom, a po drugie, nie nie mówiłyśmy.- odpowiedziała Elsa, wstając i otrzepując się z niewidzialnego kurzu.
- Acha. No więc uznałem, że nie powinnyście iść same. Chłopaki pójdą z wami.- powiedział North, uważnie patrząc na reakcję dziewczyn.
- Że... COOO?!- wrzasnęły razem.
- Nie, proszę, North! Nie skazuj nas na śmierć z nimi! Oni wszystko psują!- krzyknęła Rapunzel, pokazując oskarżycielsko na złych chłopaków.
- Punzie ma rację! Ja nie chcę spędzić wieczoru z nadętymi pawianami!- krzyczała Anna.
- North, proszę! My chcemy iść same! Kto wie może znajdziemy sobie chłopaków?- wykrzyknęła Merida.
- Dziewczyny- przerwała im Elsa- niech idą z nami...- nie dane jej było dokończyć bo posypały się wypowiedzi koleżanek.
- TY przeciwko nam?
- Elsa, co w ciebie wstąpiło?!
- Postradałaś zmysły?!
- DAJCIE MI DOKOŃCZYĆ!-wrzasnęła Pani Ciemności- mogą z nami iść, ale pod warunkiem, że nie natkniemy się na nich. Mają być dla nas niewidzialni. Jeżeli nie da się inaczej. Ja wolałabym, aby ci popaprańcy nie szli z nami, bo to urodziny Punki i to ona chce mieć swój idealny dzień wśród PRZYJACIÓŁ.-popatrzyła wymownie w stronę czerwonych ze złości przedstawicielami płci męskiej.
   North popatrzył po strażnikach i powiedział:
- Dobrze, Elso przekonałaś mnie. Idziecie same.- tu dziewczyny  zapiszczały radośnie i otoczyły Elsę wianuszkiem, przytulając i przepraszając ją za to co zaszło wcześniej- wychodzicie o 18.00.- dokończył Mikołaj i wyszedł z resztą strażników.
- Ufff... nie musimy z wami iść. Dzięki Elsa.- powiedział Jack usmiechając się złośliwie.
- Proszę bardzo. Chodźcie, musimy się przygotować.- odpowiedziała zgryźliwie i razem z resztą drużyny żeńskiej opuściły pomieszczenie.
********************************************************************************
- Co mam włożyć? To czy to?- pytała po raz tysięczny Punzie, stojąc przed lustrem i trzymając dwa wieszaki, na których były dwie sukienki.
- Punzie, włóż to co do ciebie bardziej pasuje.- odkrzyknęła Anna, która siedziała w łazience, już którąś godzinę.
- Ku**a! Ne mam co na siebie włożyć!- przeklinała Merida, kolejny raz lustrując i zamykając z hukiem szafę.
- Ludzie, wyluzujcie! Mamy jeszcze godzinę!- krzyknęła zdenerwowana Elsa, zatrzaskując książkę z hukiem. Dziewczyny spojrzały na nia z politowaniem.
- Tak właściwie to,co ty masz zamiar na siebie włożyć?- zapytała Anna, wychylając głowę z łazienki.
- Już mówiłam, wymyślę coś na ostatnią chwilę. Punzie, ty dobrze wiesz jak szybko ja sie ubieram i robię te wszystkie dziewczyńskie pierdoły, no nie?-zapytała, otwierając po raz setny książkę.
- No, racja.- odpowiedziała Punka, uśmiechając się do współlokatorki.    
   Nagle coś zapukało w szybę. Była to sowa Darkness. Dziewczyna szybko podbiegła do okna i je otworzyła. Mistyc trzymała kawałek pergaminu, który byl związany byle jak czerwoną wstążką.
- Uu... Elsa ma cichego wielbiciela!- pisnęła Anna, wychodząc z łazienki i próbując podpatrzeć, co jest napisane na zwitku.
- Anka, uspokój się. Myślę, że nikt nie chciałby się związać ze mną i tracić na mnie czas.-powiedziała zimno, ale trochę smutno, otwierając wiadomość.
                                                                                                       ,, Spotkaj się ze mną za 10 minut, w ogrodach North'a.
                                                                                                                               Będę czekał. }:)"
- Kto to?- zapytała Punzie, wyrywając pergamin przyjaciółce.
- Nie podpisał się.-oznajmiła Merida, podglądając przez ramię Rapunzel.
- Jak myślicie? Kto to może być?- zapytała Anna, podglądając przez drugie ramię Punki.
- EJ! Oddawać mi to! W TEJ CHWILI!- wrzasnęła Elsa, wyrywając zwitek papieru z ręki złotowłosej.
- Już, już. Lepiej się przyszykuj na to spotkanie z tajemniczym nieznajomym.- zahichotała zielonooka i reszta.
- Ale śmieszne, no naprawdę.- powiedziała ironicznie Tajemnicza- idę już. Jak wrócę to macie być juz gotowe! Zrozumiano?-zapytała groźnie, udając rodzica.
- Tak, pani Darkness. Na pewno będziemy.- zaśmiała się wielka trójka.
- To dobrze. Pa, pa!- odpowiedziała Elsa i posłała im uśmiech, po czym rozpłynęła się w ciemności.
*************Z Elsą**************
Siedziała na ławce i przyglądała się kwitnącym, po mimo mrozu, kolorowym kwiatom.Nagle zobaczyła pięknęgo, błękitno-lazurowego, kwiata o kształcie lilii. Pogładziła jego płatki, ale dla niego miało to marne skutki. Pod wpływem jej dotyku, płatki kwiatu zmarniały, a sama roślina uschła. Przerażona skutkami swojego dotyku, szybko wstała i zaczęła chodzic w kółko, zastanawiając się od kiedy jej ręce wysysają esencje życiowe z roślin, zwierząt, a co najgorsze, z ludzi.
  Wtem usłyszała przeraźliwy trzask, a potem jęki bólu i zażenowania. Nie kto inny, jak sam Jack Frost, który obserwował całe to zdarzenie z góry, spadł pod wpływem złamanej gałęzi.
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy? Siedziałeś tam cały czas?-zapytała Elsa, patrząc jak białowłosy podnosi się z ziemi i miota przekleństwa na lewo i prawo.
- Odpowiadając na twoje pytanie, to tak, siedziałem tam cały czas. I oczywiście to ja wysłałem wiadomość.
- Po co chciałes się ze mną widzieć?- zapytała nie mało zdziwiona dziewczyna.
- Są dwa powody: pierwszy: Mikołaj zmienił zdanie, idziemy całą ósemką; drugi: mieliśmy mieć dogrywkę.- wyjaśnił Jack.
- Że...CO!?- krzyknęła platynowowłosa. Przecież mówił, że go przekonała! Jakim prawem zmienia zdanie na godzinę, przed dyskoteko-festynem?!
- Nie wiem dlaczego, ale plany się zmieniły. Może dlatego, że chciał was mieć na oku... Ale to nie tak! Ja osobiście nie chcę wam robić za ochroniarza!- krzyknął, uchylając się przed lecącą w niego snieżką.- Tak chcesz się bawić? No to przygotuj się na rewanż, za wczoraj!- i rzucił stworzoną przez niego kulką śniegu, w stronę śmiejącej się dziewczyny.
   Bawili się tak przez pół godziny, dopóki obydwoje nie mieli siły na więcej. Padli koło siebie, przez przypadek, śmiejąc się  i rzucając sobie cięte riposty, z których później jeszcze bardziej śmiali.
- Wiesz-zaczęła Elsa, odwracając się w stronę Jack'a- od 523 lat nie bawiłam się tak dobrze.
- To znaczy od końca pracowania dla Pitch'a?-zapytał Jack, również odwracając się w stronę platynowo włosej.
Elsie krew zamarzła z przeażenia.
- ,,Skąd on to wie?!'' ,, Kto mu to powiedział?!''-te pytania uderzały głucho, w ściany mózgu platynowowłosej. Czuła teraz coś zupełnie innego. Coś co nigdy się w jej życiu nie pojawiło i ogólnie nie powinno się pojawić.
    Dezorientacja.
     Zalała ciało dziewczyny od stóp do głów. Płynęła w żyłach, a serce nie przestało jej pompować. Właśnie t takich momentach Tajemnicza nie nawidziła swojego narządu, który utrzymywał ja przy życiu. Ta chwila to chwila słabości, a ona nie może byc słaba. Nie może mięknąć. Zawsze się uczyła by być twardą, nie dostępną, zimną jak stal na mrozie.
- Ej, wszystko ok?- do rzeczywistości przywrócił ją Jack, który przyglądał się jej nie pewnie i tak jakby z...troską?
- Skąd się o tym dowiewdziałeś, Frost?- zapytała tak ozięble, że ten się wzdrygnął.
- No...przysięgłem temu komuś, że jak o to zapytasz to ci nie powiem...- powiedział białowłosy nie patrząc w oczy Darkness.
- Gadaj. Już!!!-wrzasnęła Elsa i przyparła chłopaka do drzewa. Ten ze zdziwienia,oraz odruchowo ścisnął laskę(kijek) i przeciął nią powietrze. Dziewczyna szybko zablokowała atak.
- Co ci odbiło?!-wrzasnęła-chciałeś mnie zabić?!
- A tobie co?! Złożyłem przysięgę i jej nie złamię, bo tobie zachciało się prawdy!- odkrzyknął zezłoszczony chłopak. Oboje ciężko oddychali i patrzyli na siebie złowrogo.
    W końcu Elsa wyprostowała się i powiedziała dobitnie:
- Po prostu chcę wiedzieć. To takie trudne do zrozumienia? Nie wiedziałam,że książe Jack Frost ma tak mały mózg. Biedny jesteś.
- Taka jesteś?! A ty! Księżniczka, która przez 523 lata się ukrywa i jeden North może ją przekonać, a następnego dnia gwiazda mody! Ogarnij się dziewczyno i zdecyduj się kim NAPRAWDĘ jesteś!- wrzasnął Frost.
   Dziewczynie zeszkliły się oczy,ale nie pozwoliła wypłynąć łzom. Nie jest taka słaba.I nie zamierza się rozklejać przy byle chłopaku, który próbuje ją upokorzyć.
- Więc tak mnie widzisz... Cóż, nie mam zamiaru się dalej kłócić i wrzeszczeć na cały ogród, ale chcę żebyś coś wiedział. Ukrywałam się, bo koszmary Mroka szukały mnie po całym globie i mogły mnie rozpoznać gdziekolwiek byłam. North był pierwsza osobą, której zaufałam, ale to była ta głupia chwila słabości. Tak jak jest z miłością. Zaufasz i się zawiedziesz. Pójdę już i lepiej żebym się na ciebie nie natknęła na festynie, który pewnie zamieni się w dyskotekę.-zakończyła i popatrzyła na białowłosego, który zapomniał języka w gębie.
- Elsa, ja prze-przepraszam, nie wiedziałem...-zaczął Jack, ale dziewczyna go powstrzymała gestem.
- Nic już nie mów. Czasami milczenie jest złotem, a mowa srebrem.- rzekła platynowołosa i rozpłynęła się w ciemnościach.  
*************************
- Co za skur***yn! Debil! Idiota!- tak wyrażała się zezłoszczona i rozgoryczona Darkness na jednej z gór, otaczających Dom North'a.
-Jak on wogóle śmiał coś takiego do mnie powiedzieć?! Co za...-tu posypały się epiety, których nawet nie warto cytować. Ze złości dziewczyna stworzyła posąg biednego Jack'a i rzucała w niego sztyletami, które nosi w skrytkach, w jej ubraniu. Białowłosy miał już cztery ostrza na głowie i pięć na usmiechniętej twarzy, która doprowadzała Elsę do szału.
  W końcu platynowowłosa wydała z siebie wściekły ryk i upadła na ziemię. W miejscu gdzie rzuciła się na nią(ziemię) wszelki śnieg przemienił się w sople i otoczył ją.
   Kiedy już się uspokoiła, wstała, zebrała noże i wszystkie jej wytwory zniknęły za jednym ruchem ręki platynowowłosej. Kiedy spojrzała, aż krzyknęła z przerażenia. Było juz dobrze po godzinie, którą wyznaczył im North na opuszczenie kwatery, na zabawę. Rozejrzała się jeszcze, czy nie zostawiła czegoś, co zostało zrzucone w napadzie złości i zniknęła.

************************
Witam! Rozdział mi najprawdopodobniej nie wyszedł i powiem szcerze, że to resztki mojej weny...

Mam też bardzo smutne wieści: wyjeżdżam w góry i prawdopodobnie nie będzie rozdziału przez dłuższy czas...

Trzymajcie się ciepło!

PS. Jak się podobają obrazki?(Kto czyta na telefonie, niech wejdzie na wersję na kompa)

Wasza Jenny Ice










piątek, 15 stycznia 2016

Rozdział III- ,,Czemu się ukrywasz?"

,,Courage is no resist fear, mastery of fear- not absence of fear''-(www.cytaty.info.pl)
***************************************************************************************************
Po tej przemowie, wszyscy zamilkli. W powietrzu wisiała martwa cisza i jakoś nikt nie chciał jej przerwać. Każdy z nowych strażników patrzył na swoje odpowiedniki spode łba i mamrocząc pod nosem. W końcu niezręczną sytuację przerwała Ząbek.
- To może pokażę wam wasze nowe pokoje?- zapytała uśmiechając się niepewnie.
- To my tu mamy mieszkać?- zapytała ze zdziwieniem Rapunzel.
- No raczej. Jak Pitch'owi zachce się atakować nas to będziecie pod ręką. Potem, jak już będziecie mieli dość mocy, własnymi siłami zbudujecie sobie kwaterę.- wyjaśniła Ząbek.
- No doooobrze... Jak na razie. Mam tylko nadzieję, że uda mi się wytrzymać tu z NIEKTÓRYMI tutaj obecnymi.- powiedziała Merida, groźnie sięgając po łuk. Hiccup poruszył się niespokojnie.
Piasek pokazał zrezygnowaną buźkę, Zając westchnął, a Ząbek przewróciła oczami. Tylko Święty patrzył się w zamyśleniu na zakapturzoną postać, która czuła na sobie wzrok Mikołaja.
- To chodźmy!- powiedziała podekscytowana wróżka i już dziewczyny miały wyjść, gdy North zdecydował sie odezwać.
- Darkness, zostajesz. Niech wszycsy wyjdą. TAK WY TEŻ.- powiedział do pracujących yetich, które przysłuchiwały się całemu zajściu.
- No dobrze, chodźmy.- rzekła Wróżka Zębuszka i wszscy, łącznie z yetimi, wyszli.
**Z Elsą i North'em*******************************************************************************************************
- O co chodzi, North?- zapytała dziewczyna, chodź podejrzewała już odpowiedź.
- Ciasteczko?- zapytał Mikołaj, całkowicie ignorując poprzednie pytanie Darkness. Wyciągnął  w jej stronę tacę z  czekoladowymi ciasteczkami. Jej ulubionymi.
- Nie dziękuję. Mikołaju, daruj sobie. Dobrze wiem, że środku nich jest Veritaserum prawdy. Po co ta sztuczna uprzejmość?- zapytała dziewczyna z pogardą.
Mikołaj odłożył tacę na stół i zgiął palce, tak, że mu strzyknęły mu kości. Później wcisnął przycisk, który zamykał drzwi na klucz od środka i zasłaniał okna stalową zasłoną. Postać rozejrzała się zaskoczona, ale nagle poczuła, że coś przyparło ją do drzwi. To byl North. Trzymał ją za nadgarstki, tak mocno, że i tak białe jak u trupa, delikatne nadgarstki pobielały.
- Czego ty ode mnie chcesz?-zapytała Darkness, raz po raz sykając z bólu.
- Służysz jeszcze Czarnemu Panu?- zadał pytanie North, wzmacniając uścisk na nadgarstkach dziewczyny i patrząc na nią intensywnie.
- S-skąd się  o tym dowiedziałeś?- wykrztusiła Tajemnicza.
- Nieistotne. Służysz czy nie?- powiedział, podnoszac głos.
- Nie służę mu od 523 lat.-odpowiedziała ze złością Pani ciemności.
- To czemu nosisz kaptur?- pytał dalej, trochę rozluźniając uchwyt.
- Nie twój interes North.- jej ton nie znosił sprzeciwu. Ale z Mikołajem nie da się tak łatwo wygrać.
- Mów! Zapytam jeszcze raz. Dlaczego nosisz kaptur?!- krzyknął.
- DOBRZE! Powiem! Tylko mnie pusć.- zażądała. Nie miała wyjścia.
- Dotrzymasz obietnicy?- zapytał podejżliwie.
- TAK!- wrzasnęła. Wtedy, kiedy Święty już miał pewność, że nie rozpłynie się w ciemnosciach, puścił.
   Dziewczyna wypuściła przeciągle powietrze i rozmasowywując nadgarstki, mruczała pod nosem, coś o imbecylach i idiotach. North postanowił to zignorować i w dalszym ciągu przygladał się ciągle zakapturzonej głowie dziewczyny.
- Co tak się lampisz? Żeby zdjąć mi kaptur trzeba znać zaklęcie. Oczywiście wymyślone przeze mnie.- wytłumaczyla zgryźliwie, kiedy zobaczyła, że Mikołaj otwiera już księgę z zaklęciami. Zrezygnowany Święty postanowił poczekać, aż dziewczyna w końcu zciągnie nakrycie głowy. Elsa wzięła głęboki oddech i wymamrotała:
- Exhibere mihi.(łac. pokazać mnie)
Wtedy w pokoju zabłyszczało przenikliwe, lazurowo-granatowe, światło, które gdy opadło zamieniło się w gwiazdy i śnieżynki. Po tym mini- wejściu, przed North'em ukazała się najpiękniejsza dziewczyna na świecie.
     Postać miała bardzo szczupłą, smukłą i niezbyt wysoką sylwetkę. Dziewczyna miała bardzo długie, sięgające pośladków, platynowe u góry, które później przechodziły w głęboką czerń, lekko pofalowane, unoszące się na nieodczuwalnym wietrze włosy. Jej twarz była tak delikatna jak u porcelanowej lalki. Zresztą kolorem prawie dorównywał porcelanie. Łukowane, gęste, czarne jak smoła brwi chroniły duże, lazurowo-granatowe, oprawione w ciemne jak noc polarna, długie rzęsy; oczy.(mam nadzieję, że się połapaliście.dop. autora) Makijaż był utrzymany w klimatach tajemniczości i ciemności. Czarno-granatowy cień do powiek i eye liner, który kończył się zawijasem, tylko dodawał (jeśli tak mogę się wyrazić) seksownosci postaci. Jej usta były koloru dojrzałej wiśni; zresztą pachnialy i (chyba)smakowowały tak samo. 
    Na jej arystokratycznej szyi, wisiał na srebrnym łańcuszku, sięgający początku mostku(kosć w ciele człowieka), zakońcony dużą srebrną śnieżynką, naszyjnik, który świecił granatowym światłem.
    Jej ubranie było  ciemnogranatową sukienką, która siegała z tyłu ziemi, a z przodu była do kolan. Mieniła się ona i wirowała przy każdym ruchu właścicielki. Na ramiona dziewczyna miała narzuconą czarną pelerynę z powyżej już wspomnianym kapturem, ktora, równiez sięgała ziemi. Na nogach postaci widniały krótkie, wiązane, czarne kozaki na nie dużym obcasie. Na karku miala wytatułowany cytat: ,,Courage is no resist fear, mastery of fear- not absence of fear''
    Na bladych dłoniach, spoczywały czarne, krótkie, motocyklowe rękawiczki bez palców. Paznokcie dziewczyny byly pomalowane na ciemny granat ze śnieżynkami. 
    Mikołaj rozdziawił usta ze zdziwienia i trzymał je w takiej pozycji przez 5 minut. Dziewczyna popatrzyla na niego i o mało co nie wybuchnęła śmiechem.
- Ta dam?- zapytała i nie wytzrymujac juz ani minuty dłużej, wybuchnęła śmiechem. Zdezorientowany Święty zdał sobie sprawę, że ma otwartą buzię i od razu ja zamknął, rumieniąc się.Gdy Elsa już się opanowała, Mikołaj zaczął jej zadawać pytania.
- Dlaczego ty się chowasz? Przeciez jesteś piękna! - zawołał z niedowierzaniem. Resztki uśmiechu natychmiast spłynęły z twarzy dziewczyny. Zrobiła się zimna i nie dostępna. Ten wybuch drogo ja kosztował, po wielu latach samotności i złości.
- Czasami bezpieczeństwo jest ważniejsze niż uroda.-odezwała się Tajemnicza po długiej chwili napiętej ciszy.
- Co masz na myśli?- zapytał (znów) zdezorientowany Mikołaj.
- Nie mogę ci powiedzieć. Może kiedyś się dowiesz...- odparła tajemniczo ale zimno. Mikołaj uznał to za koniec ich rozmowy.
- Znów założysz kaptur? Tutaj nic ci nie grozi, uwierz mi.- powiedział North.
- Musicie się o mnie jeszcze wiele nauczyć.Pierwsza rzecz jaką należy wam zapamiętać to to, że zawsze, od początku mojego stworzenia, wszystkim nie ufałam.Tylko sobie. Ale tobie i innym zaufałam juz dostatecznie. Spróbuję być normalna i nie nosić kaptura, ale to będzie dla mnie trudne, a nawet bardzo. W końcu noszę go od 523 lat.- uśmiechnęła się nieśmiało. Mikołaj zaśmiał się i powiedział:
- Masz calkowita rację. Chodź, pokażę ci twój pokój.- i otworzył dzrwi, wcześniej odblokowując je.
   Wyszli na korytarz i skierowali się w kierunku gwaru, który oczywście tworzyli kłócący się ze sobą nowi i starzy strażnicy.
- Macie się natychmiast uspokoić!- wrzeszczała Ząbek, próbując uspokoić rozwrzeszczane towarzystwo.
- No to powiedz jej coś, żeby przestała mnie lać  patelnią w łeb!- krzyczał Flynn, próbując osłonić się przed walącą w niego Punzie.
- To za to, że nazwałeś Pascal'a śmierdzacym- tu walnięcie w głowę- zielonym- kolejne uderzenie- GLUTEM!- Rapunzel nie jest litościwa. Lała chłopaka gdzie popadnie. Reszta też nie zachowywała się lepiej. Kristoff z Anką  wrzeszczeli, trzymajac dłonie zaciśnięte w pięści, Merida z Hiccup'em lali się po policzkach i obsypywali lisćmi stworzonymi przez nich, a Jack z Zajacem wyzywali się od kangurów i starych bałwanów.
   Mikołaj chrząknął raz. Brak reakcji. Po raz drugi. Zero. Wreszcie...
- ZAMKNIJCIE SIĘ DO JASNEJ CHOLERY, NORTH CHCE COŚ POWIEDZIEĆ!- wrzasnęła Elsa i kazdemu z kłócących się zamroziła usta. Wszyscy wytrzeszczyli oczy na piękność stojącą przed nimi. Naj większego wytzreszczu chyba dostał Frost. Lustrował Tajemniczą od góry do dołu, a po chwili na jego zabrozonych ustach pojawił się usmiech.
- Co się lampisz Frost? Dziewczyny ciemnosci nie widziałeś?- zapytała patzrac w oczy białowłosego. Nagle zorientowała się, że zadała mu pytanie, na które oczekuje odpowiedzi. Rozmroziła mu usta i czekała na odpowiedź.
- No właśnie chodzi o to, że nie.- powiedział, usmiechając się złosliwie. Dziewczyna nie pozostała mu dłużna. Rzuciła śnieżką w jego uśmiechniętą twarz, trafiając centralnie w nos.
- Ha! Bingo!- zasmiała się, uchylajac się przed tkz. payback'iem.
- Ekhem, Elso, jak dobrze pamiętam zamroziłaś wszystkim usta, bo chciałem coś powiedzieć.- upomniał ją Święty.
- A no tak.- rozmroziła reszcie usta- Frost, dogrywka jutro?- spytała wyciągając rękę przed siebie, w geście przybicia umowy.
- Spoko.- potwierdził gestem- North możesz mówić.
- A więc... Sypialnia dziewczyn znajduje sie po lewej, a chłopców po prawej. Łazienki są w waszych pokojach. Śniadanie o 8.00. Dobranoc.- zakończył i wszyscy się rozeszli.
*************************************************************************************
Witam wszystkich, po świętach i przerwie! Tak oto Wasz upragniony NOWY rozdział. Mam nadzieję, żeście zdrowi i radośni. Pozdrawiam i liczę na ciepłe komentarze. Rozdział 4 już się pisze. Do zobaczenia! :-)
Wasza Jennifer Ice.