sobota, 5 marca 2016

Rozdział VIII ,,Wydało się''

Kiedy dotarli na miejsce, od razu podleciała do nich Zębuszka.
- Na wspomnienia Leonarda da Vinci! Co się stało Elsie?- zawołała, spoglądając na każdego z osobna.
- To długa historia- zbył Ząbek Hiccup-  Elsa się wykrwawia, a Jack jest w strasznym stanie! - dodał, zerkając ukradkiem na rękę przyjaciela.
- Oh, oczywiście! Tędy!- odpowiedziała i poprowadziła ich do Głównej Sali.
Gdy dotarli na miejsce, ujrzeli North'a, przeglądającego jakieś podniszczone dokumenty; Zająca bawiącego się swoim bumerangiem i Piaska, który uciął sobie kilku minutową drzemkę. W końcu Mikołaj i Zając zauważył naszą ósemkę i Zębuszkę, i szybko do nich podbiegł.
- Na choinkę!- zaklął Mikołaj- Darkness wygląda jeszcze bledziej niż zazwyczaj! Wróżko, Kris, Hiccup, weźcie Elsę do pokoju regenerującego.Ktoś jeszcze odniósł ciężkie obrażenia?-zapytał, lustrując ich wzrokiem od góry do dołu
- Jack, chodź z nami!- rzekła kobieta i całą trójkę,(nie licząc Elsy) wyprowadziła z pomieszczenia.
- A wy, udajcie się do swoich pokoi. Jutro czeka nas długi dzień.- westchnął Zając i wrócił do bawienia się bumerangiem.
                                                                                                           
                                                                                                                                                         
※Z Zębuszką, Jack'iem, Kristoff'em i Hicci'em※
  Gdy dotarli na miejsce, ujrzeli kwadratowe pomieszczenie, którego ściany miały kolor biały i jakby taki trochę beżowy. Pośrodku pokoju stało pomalowane na czystą biel, drewniane łóżko, a koło niego mała szafeczka nocna, o tym samym kolorze co miejsce odpoczynku.(łóżko) Nieopodal posłania stało krzesło, w kolorze gorzkiej czekolady.Po prawej stronie, przy ściance, stała komoda z drewna, na której ustawiono mały wazonik, szklany z różą herbacianą. W pierwszej na widoku ścianie, wstawiono dwa małe, o jasnej barwie,okna, które zostały zasłonięte długimi do ziemi, zasłonami w kolorze skóry i jedno duże, służące za wyjście na malutki balkonik.Na suficie wisiał mały, kryształowy żyrandol. Po drugiej stronie pomieszczenia również stała komoda i przeszklona witryna, o kolorze cappuccino. Z lewej strony łóżka widniały drewniane drzwi o kolorze kawy mlecznej, które prowadziły do małej łazienki, o barwie rozpuszczalnego nasiona kakaowca.
- Połóżcie ją tutaj.- powiedziała Wróżka,wskazując na łóżko i wyciągając przeróżne maści, lekarstwa, oraz inne mazidła, które miały pomóc powrócić Elsę do zdrowia.
Hiccup i Kristoff wykonali polecenie.
  Teraz Elsa, na białej pościeli, wyglądała jak porcelanowa lalka, gotowa za chwilę się stłóc.
Twarz miała bledszą niż kartka papieru.Wszystkie, nawet te najdelikatniejsze, rumieńce spłynęły z jej pozbawionych koloru, polików.Bordowe usta zacisnęła w wąską kreskę, tak jakby powstrzymywała się od krzyknięcia z bólu. Długie, poszrzałe teraz, platynowe włosy, były posklejane krwią i brudem, a gdzieniegdzie można było zobaczyć małe źdźbełka trawy. Całe jej ciało zostało porysowane przez blizny. Nogi miała poobijane i całe w siniakach oraz krwiakach, w kolorze fioletowo-zielonym. Podarta sukienka, uwydatniała jeszcze inne zadrapania i szramy, które zrobiła kora drzewa. Ogólnie: bieda z nędzą w jednym.
- Jack usiądź na tamtym krześle. Zaraz cię opatrzę, ale Elsa zaraz się wykrwawi do końca.A wy możecie już iść.- zwróciła się do chłopaków, którzy i tak już wychodzili. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, przystąpiła do dzieła.
Zaczęła od dołu do góry, czyli najpierw zajęła się nogami dziewczyny. Zdjęła platynowowłosej buty i zaczęła sprawdzać nogi.
- Mój Księżycu! Dwie kostki złamane!- mruczała do siebie, nacierając jakąś maścią przyspieszającą regenerację, miejsca pęknięcia kości.
Następnie zaczęła zdejmować pobrudzone i zniszczone ubrania, ale nagle coś sobie przypomniała.
- Frost, odwróć się.- rzekła do chłopaka, który od samego początku reanimacji dziewczyny, przyglądał się bacznie poczynaniom kobiety.
Z racji tego, że nie miał siły wstać, wziąć krzesła i obrócić je bez narobienia zbędnego hałasu, skierował swoją głowę w kierunku ściany.
Po kilkunastu minutach przywracania Elsy do zdrowia, Zębuszka westchnęła i zawinęła na ciele dziewczyny ostatni bandaż.
- Na wszystkich strażników świata! Jeszcze nigdy nie widziałam,aż tak pocharatanego ciała przez jeden pojedynek. Musi na siebie uważać.-westchnęła zmęczona Wróżka.- No, więc Jack...
Jak to się stało, że masz tak poparzoną rękę?! Co ci to zrobiło?!- krzyknęła wzburzona kobieta.
-Ech...- zaciągnął się Jack. Na jego szczęście strażniczka była zbyt zaskoczona żeby go przycisnąć bardziej, aby odpowiedział. Tak naprawdę, to sam nie wiedział kto lub co mu to zrobiło. Podczas walki z Thabitą-nie czuł tego. Kiedy wojował z Pitch'em-też nie. A więc...kiedy?
Nagle coś mu się zaczęło przypominać. Wtedy, kiedy trzymał na rękach Elsę i musiał ją dodać Flynn'owi...Strasznie go zaczęło piec przedramię.
Chłopak rzucił szybkie i dyskretne spojrzenie nieprzytomnej dziewczynie. Czy to możliwe?...
,,Nie. Na pewno nie!''krzyknął sobie w myślach i potrząsnął głową.
- Wszystko w porządku, Jack?-zapytała Zębuszka, spoglądając na białowłosego niepewnie.
-Tak, wszystko w porządku.-odpowiedział Frost, nie czując, że jego ,,dyskretne spojrzenie'' zamieniło się w patrzenie na Elsę, już od kilku dobrych sekund.
- Martwisz się o nią?- zapytała cicho Wróżka.
- Co? Nie...to znaczy tak, ale...-zająknął się chłopak. Kobieta zaśmiała się.
- Rozumiem.-powiedziała zakładając bandaż na obolałą rękę Jack'a.- no, skończone. Możesz już iść.
- Wielkie dzięki.- odpowiedział młody strażnik i podszedł do drzwi. Złapał za klamkę i już miał za nią pociągnąć, gdy sobie coś przypomniał.
- Wyjdzie jutro?
- Och, pewnie! Ten pokój nie bez powodu nazywa się regeneracyjnym. Magia tego pomieszczenia polega na tym, że ono samo w sobie leczy osobę, która tu leży. Wyjdzie jutro na pewno, nie martw się.- uśmiechnęła się Ząbek i pokazała mu gestem, żeby wyszedł.
Jak mu pokazała, tak zrobił.

~Elsa~

Nie wiem ile byłam nieprzytomna. Nie wiem czy wygraliśmy, czy leżę teraz w Kwaterze Głównej Pitch'a, gotując się na najgorsze, czyli znoszenie słodkich słówek pod moim adresem, wypowiadanych przez Mroka.
Ale gdy tylko otworzyłam oczy, to ostatnie wykreśliłam z listy. Nade mną wisiał mały kryształowy żyrandol, a sufit był lekko beżowy. Czarny Pan na pewno by nie zezwolił na tak jasne kolory, więc wygraliśmy.
Zaczęłam się powoli podnosić, czekając na potworny ból głowy. Nie doczekałam się go. To dobry znak.
Podniosłam swoje obolałe ciało do pionu i powoli zaczęłam wstawać. Najpierw moje chude nogi się zbuntowały i prawie bym przywitała się z podłogą, gdyby nie mała szafeczka nocna. Moje kończyny dolne były sztywne i zdrętwiałe do szpiku kości. Musiałam kilkanaście razy poruszać nimi i stopami, żebym mogła jak człowiek wstać i pójść do łazienki, która znajdowała się po lewej stronie. Kiedy w końcu udało mi się sięgnąć do klamki i za nią pociągnąć, podeszłam do prysznica i zaczęłam się myć.
Wzięłam mydło o zapachu lawendy i już po chwili całe pomieszczenie zostało utopione w tej pięknej woni.
Po pół godzinnym doprowadzania się do porządku(20 minut straconych na włosy, który wróciły już do normalnej długości) wyszłam z łazienki odświeżona jak nigdy. Stanęłam przed lustrem i poczęłam się zastanawiać, w co się ubrać. Zdecydowałam się na przyciemniane rurki, ciemną koszulę na rękaw trzy/czwarte, w szkocką kratę, którą włożyłam w spodnie i czarne baleriny. Włosy upięłam w rozwalający się kok i wtedy przez wejście do pokoju wpadły trzy dziewczyny. 
Zaczęły przeraźliwie piszczeć, przytulając mnie na wyścigi i krzyczeć jak to się zamartwiały o mnie kiedy byłam nie przytomna, oraz pytać czy wszystko w porządku.
- TAK! Wszystko w porządku. Żyję, nie umarłam, więc nie róbcie sobie kłopotu i zachodu na grób dla mnie, ponieważ mnie zaraz udusicie!- krzyknęłam śmiejąc się razem z nimi.
- North zwołuje zebranie w Głównej Sali. Prosił żebyśmy przyszły jak najszybciej.- powiedziała Punzie.
- No to na co czekamy?-zapytałam- chodźmy!
W Głównej Sali zebrali się już wszyscy, z czego wywnioskowałam, że czekają tylko na nas.
- No nareszcie!- ryknął North- Elsa! Tak się zamartwialiśmy o ciebie!
- Ile spałam?
- Dzień.-odpowiedziała Ząbek.
- A, to nie tak źle.- wzruszyłam ramionami.
- To, to rzeczywiście nie jest źle. Mamy gorsze sprawy do omówienia.- powiedział Zając, patrząc mi w oczy.
- Wielkanocny ma rację.- rzekła Wróżka- Chcielibyśmy porozmawiać na temat waszej wczorajszej wyprawy.
- Do tego chciałbym zadać parę pytań.-odezwał się Kristoff.- Na przykład, czy wiedzieliście, że zostaliśmy zaatakowani przez Pitch'a?
- Co?!- wrzasnął Mikołaj.- to by wyjaśniało, dlaczego znowu miałem przeczucie.
- Miałeś przeczucie i nic nam nie powiedziałeś?!- krzyknęła zaskoczona Ząbek.
- No nie, bo...- zająknął się strażnik.
- Nie będziemy rozmawiać teraz o tym dlaczego Mikołaj nie powiedział wam, że miał to całe przeczucie!- powiedział Jack. Dopiero teraz go zobaczyłam. Siedział na stole, na którym leżały stare i podniszczone mapy. Nogi postawił na siedzeniu krzesła przystawionego do tego biurka, a laskę (patyk) ustawił, tak, że podpierała się o krzesło i bawił się jej końcem, z którego od czasu do czasu wylatywały małe śnieżynki. Kiedy odwrócił głowę, napotkał mój wzrok i uśmiechnął, a ja odwzajemniłam.
- Jack ma rację- odezwałam się i wzięłam głęboki oddech - może wam opowiedzieć całą historię?
- Wal.- rzekł Zając i tak zaczęłam opowiadać. 
Gdy doszłam do momentu stracenia przeze mnie przytomności, białowłosy zaczął opowiadać dalej. 
,,Czyli jednak usłyszał i przyszedł mi z pomocą." pomyślałam.
Kiedy skończył zapadła cisza, która trwała przez 10 minut. Każdy analizował w swoich mózgach, co teraz. W końcu przerwała ją Merida.
- Pominąłeś jedną rzecz.- powiedziała patrząc mu prosto w oczy.- zostałeś poparzony przez coś z czym w ogóle nie walczyłeś, ani nie zostałeś tym ,,obdarzony" przez kogoś. 
- Merida ma rację.- potwierdził słowa mojej przyjaciółki Hiccup.- Kiedy trzymałeś Elsę na rękach- zrobiło mi się potwornie gorąco- przez pierwsze pięć minut, nic się nie działo. A porem nagle zacząłeś upadać i musiałeś oddać Elsę Flynn'owi. Czyli wtedy się poparzyłeś.- brunet spojrzał na białowłosego. 
Nagle wszystkie fakty złożyły mi się w głowie. Jeżeli rzeczywiście wtedy, kiedy mnie trzymał, zaczął czuć się źle, wszystko wskazuje na mnie.
To JA mu to zrobiłam, kiedy on dotykał mojej skóry. To JA uszczerbiłam jego zdrowie. To JA i tylko JA.
Jestem potworem. Potworem, który wysysa życie ze swoich ofiar, poprzez swój dotyk, tak jak wtedy w ogrodzie. Potwór.
Zaczęło mi się kręcić w głowie pomimo, że jeszcze kilka minut temu czułam się wcale dobrze.Wzrok wszystkich był utkwiony we mnie.
- Elso, czy ty wiesz co się z tobą dzieje?- zapytał bardzo zaniepokojony North.
- N-nie wiem...- wyjąkałam, czując w sobie coraz większy strach.
- Zostałaś przeklęta, przez klątwę, która zdarza się tylko raz na miliard lat. 
Nosisz w sobie klątwę, którą będziesz w sobie mieć, dopóki nie zajmujesz tego, który ją na ciebie rzucił. To jest Czarna Klątwa.
Po tych słowach zrobiłam coś, co zrobiłam po raz pierwszy: uciekłam.